Opóźnienie wynika z nierealnych oczekiwań zamawiającego czy też wykonawcy bardziej opłaca się ponieść kary umowne niż zastosować metody/sprzęt o większej wydajności pracy? Pytam, gdyż także w Szwecji pojawiają się dyskusje, że formy przetargów dające najwyższą wagę cenie faworyzują bardziej prymitywne metody pracy.

Prostej odpowiedzi nie ma. Są kontrakty, jak np. Poznań - Szczecin, gdzie terminy były nierealne od momenmtu ogłoszenia przetargu. Są takie, gdzie wydaje się że jest ok, ale np. jakość dokumentacji projektowej jest zła i trzeba poprawiać, patrz most na Odrze w Opolu. Są i takie, gdzie firmy z góry kalkulują w koszta kary za opóźnienia i mają to w nosie. Torpol jest dziwnym przypadkiem, bo oni sprzęt mają i czasami potrafią się fajnie zmobilizować, a mimo to prawie zawsze się spóźniają. Są wykonawcy, jak np. Porr którzy częściej się wyrabiają, ale i oni czasami zaliczają spektakularne wpadki.

Cieszcie się, że nie będzie tam, za przeproszeniem, pracować Trakcja